Loading...

Kasia

13 grudnia 2017

Urodziłam się „na nowo” dziesięć lat temu. A jak to się stało?
Będąc małą dziewczynką wiedziałam, że jest Bóg. Moja mama od najmłodszych moich lat prowadzała mnie do Kościoła katolickiego. Babcia nauczyła mnie modlitwy „Ojcze nasz”.
Mój tata do dziś twierdzi, że wiara jest dla słabych.
Byłam bardzo gorliwą katoliczką, przynajmniej starałam się taką być. Chciałam żyć naprawdę jak najlepiej – być dobrą. Jednak już w szkole podstawowej miałam dużą świadomość odnośnie tego co jest dobre, a co złe. Chciałam być czysta, ale wciąż przegrywałam.
Apogeum osiągnęłam około osiemnastego roku życia. Było coraz więcej zła, nieposłuszeństwo, kłamstwo i ostatecznie stwierdzenie: ‘Boga nie ma’.
Wtedy zaczął się najgorszy okres mojego życia. Tonęłam w grzechu, nie miałam siły już walczyć, było mi wtedy tak bardzo źle. Zaczęłam szukać drogi wyjścia. Byłam nauczona, że spowiedź, taka naprawdę szczera wyzwoli mnie ze spirali grzechu.
Stwierdziłam, że to moja jedyna szansa i wyspowiadałam się całym swoim sercem. Poczułam się lepiej, ale tylko na chwilę. Jakież ogromne było moje zdziwienie, kiedy grzechy, których już nie czyniłam z powrotem ‘usiadły’ na moim sercu, tak to dosłownie odczułam. One [grzechy] fruwały gdzieś w przestworzach, a potem wróciły do mojego serca i dalej mnie obciążały.
Tego nie mogłam pojąć, ostatnia deska ratunku okazała się farsą.
Byłam ze sobą szczera – stwierdziłam wtedy, że moje miejsce jest w piekle.
Dlaczego nie pomyślałam o czyśćcu? Nie wiem. Od tego czasu moje życie było szare i ponure, nie mogłam nic zrobić.
Tymczasem skończyłam szkołę średnią i wyjechałam na studia. Uczyłam się i żyłam tak jak wszyscy, ale bardzo źle się w tym wszystkim czułam. Chciałam uciec przed złem. Nie miałam kogoś, komu mogłabym powiedzieć o swoich problemach. Wtedy, nie wiedzieć czemu, napisałam list do Boga.
„Boże nie wiem jak to zrobić! Ty jeden wiesz o co chodzi i Ty jeden możesz mi wskazać prawidłową drogę. Ja nie wiem, może to wszystko nie ma sensu. Wiem co Ci się w moim życiu nie podoba.
Ale Ty Boże przecież kochasz wszystkich. Tak bardzo bym chciała kochać.
Obecnie wiesz, że jestem w okropnym stanie. Nie wiem dlaczego teraz piszę, przecież jak rozmawiam z Tobą, też słyszysz. Tak bardzo chciałabym prosić Cię o pomoc. Nie wiem czy to przeznaczenie, czy to może moje jakieś wyimaginowane marzenie. To wszystko jest jak we śnie. Ostatecznie wiem, że tylko Ty możesz mi pomóc.
Boże, dawno Cię już o nic nie prosiłam. Może ten list jest trochę dziwną formą rozmowy, ale to mi pomaga, wiem, że żadne słowo nie umknie Twojej uwadze. Pomóż mi Boże w przezwyciężaniu samej siebie. Wiem, że jestem grzesznicą. Ostatnio nawet zboczyłam z Twojej ścieżki. Przyznaję się do tego Boże i było mi wtedy tak bardzo źle. Boże pomóż mi, proszę! Jestem słabą istotą, niecierpliwą
Boże ustrzeż mnie od nagłych posunięć. Nie wiem po co ja to piszę. Żeby mi ulżyło?
Z jednej strony tak, to bardzo pomaga. Ale oprócz tego głęboko wierzę w to, że coś się wydarzy.
Boże, choć jeden znak!”
I stało się! Kilka dni później zostało zorganizowane w akademiku spotkanie biblijne.
Poszłam i dzisiaj wiem, że Bóg odpowiedział na mój list. Jestem Dzieckiem Bożym!!! Mam pewność,
że jestem zbawiona. Będę w niebie – na pewno.

                                                                                                              Kasia

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych oraz funkcjonalnych.
AKCEPTUJ