Loading...

Dorota

16 października 2017

 

Witam Was bardzo serdecznie. Mam na imię Dorota, w kwietniu skończyłam 21 lat, a od ponad trzy i pół roku żyje we mnie Chrystus! Urodziłam się w rodzinie, nazwałabym to, „ pół chrześcijańskiej”. Mój tato to osoba wierząca, natomiast mama wierząca – niepraktykująca. Mój dom rodzinny był podzielony „duchowo” a wręcz królowała w nim niemiła atmosfera. Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam jeszcze mała dziewczynką. I z tego też powodu czułam się bardzo samotnie, brakowało mi ciepła domowego, brakowało taty, który się wyprowadził,  było mi też przykro z powodu  mamy, która miała samotne, smutne serce, a przede wszystkim z tego, że mamusia nie znała prawdziwego BOGA. Od dzieciństwa, mimo całej tej sytuacji, gdy przychodziły upragnione wakacje, wyjeżdżałam wraz z moim młodszym bratem na wieś do taty i do dziadków. I tam przeżywałam coś niesamowitego. Babcia z dziadkiem zapraszali, co rusz ludzi, którzy byli tacy szczęśliwi, pełni miłości, dobroci  i ciągle mówili o Panu Jezusie. Już jako 6 letnia dziewczynka czułam wewnątrz żywego Pana Boga. Ale, gdy tylko kończyły się wakacje,  znów wracałam do domu, gdzie nie było tego wszystkiego. A wręcz byłam zmuszana do chodzenia do Kościoła Katolickiego. Bardzo nie chciałam tam chodzić, bo już wtedy czułam w środku, że Pana Boga nie ma pod postacią tych wszystkich obrzędów, tradycji, a jest On jedynie w Słowie Bożym – Biblii. Przyjęłam, więc komunię, bierzmowanie, ale czułam wewnętrznie, że nie powinnam, to Panu Bogu się nie podoba. Każdy tak robił, więc ja też musiałam. Ale, po co i dlaczego? Uczestnicząc w tym wszystkim czułam „głód”, tęsknotę za prawdziwym Bogiem, takim, o jakim słyszałam od dziadków, którzy mówili mi o Nim na podstawie Biblii. Później moja mama zaczęła mnie wysyłać na chrześcijańskie kolonie dziecięce organizowane, przez Kościół Ewangelicznych Chrześcijan, które odbywały się w Ognicy. I to była dalsza kontynuacja poznania Boga ( miałam wtedy 10 lat).     Pamiętam kochaną ciocię Grażynkę Dziadkowiec, która w niedzielę po nabożeństwie mówiła tyle o Bogu, o oddaniu swego serca szczerze Panu Jezusowi. Wtedy po raz pierwszy oddałam Bogu swe małe serduszko. Ale, gdy wróciłam z tej kolonii, mama zdecydowanie wyraziła protest. Miałam nakazane chodzić do Kościoła Katolickiego, a nie jakiegoś tam ewangelicznego. To spowodowało wielki płacz i krzyk w mej duszy. Ale Pan Bóg daje mądrość i od Niego wszystko pochodzi. Mając lat 16 pojechałam, po ogromie próśb do mojej Mamy, na chrześcijańską konferencję młodzieżową. Tam była mowa o nawróceniu, o życiu z Jezusem. Wtedy całym swym sercem powróciłam myślami i pełnią radości do „10 letniej dziewczynki”, która oddała swe serce Panu Jezusowi. Do domu wróciłam jakaś taka „odmieniona”. Moja Mama to zauważyła i zapytała do jakiego kościoła chcę należeć. Odpowiedziałam, że do Kościoła Pana Jezusa Żywego. Jaką miałam wtedy radość. Wiem, że Pan Bóg pobudził jej serce, mimo że nie była wierząca. Ale życie nie było, mimo to, dla mnie łatwe. Gdy miałam 17 lat, moja mama zginęła tragicznie.. Zostałam sama z bratem. Ale nie tak zupełnie sama… Miałam Boga w swym sercu, ale nie tak blisko. Zaczęłam żyć w samotności, smutku, jednak nigdy nie zwątpiłam w miłość i troskę Boga o mnie, ale moja relacja z Bogiem bardzo osłabła. Stałam się dość zamknięta, bardzo cicha i trochę rozżalona. Dziękuję memu Bogu, że właśnie wtedy był ze mną, przeprowadził przez ten żal i smutek. Dziękuję, że miał stale w opiece moje życie. Dziękuję, że zbawił mnie, wziął na siebie wszystkie me grzechy. Chwała Jemu! Czasem zrozumienie Boga nie jest łatwe, bo On jest taki doskonały, a my ludzie tacy zmienni, zawodzimy, ale Pan Bóg nigdy nie zawodzi. Po „rocznej ciszy” ze sobą, zapragnęłam żyć z Jezusem, nie użalać się nad sobą, a żyć już tylko dla Pana Boga! Zrozumiałam, że życie bez Niego nie ma sensu. Biblia mówi, że „nawet najmniejsze stworzenie jest w ręku Boga”. On zatroszczył się o mnie. Mimo mojego młodego życia, nie chcę żyć w zabawach tego świata, chcę żyć dla Niego, bo Bóg jest cenny i godzien, by oddawać Mu chwałę w duchu i w prawdzie. Pan Bóg mnie znalazł, On zatroszczył się, gdy byłam na pograniczu decyzji pójścia za Nim, wybrania życia wiecznego, czy też bez Niego i życia w piekle. Będąc dobrym człowiekiem nie mogłabym wejść do nieba. Najpierw wiara i zaufanie, a reszta należy do Pana Boga.  On daje siły i wzmocnienie. Wybrałam „coś”, co jest niezmienne. Wybrałam drogę z Jezusem. Mając lat 18 przyjęłam chrzest, było to 13 lipca 2003 r. Nigdy nie zapomnę tego, jak ślubowałam Panu Jezusowi wierność i oddanie. Bo to wszystko dzięki Niemu!

Chcę Ci powiedzieć młody człowieku, że nie ma prawdziwego szczęścia w tym świecie. Jedynym prawdziwym szczęściem, życiem jest Pan Bóg. Biblia mówi, że „ nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” Dz. Apost. 4;12. Tylko Jezus! Wszystko przeminie i cały kształt i blask tego świata, ale Słowo Boga będzie trwać na wieki. A ja będę sławić Pana bez końca i jeszcze dłużej! Chwalę Cię Panie, wywyższam Twe imię! Alleluja! Wielu ludzi dziwi się, dlaczego jestem taka szczęśliwa, uśmiechnięta. To nie ja, to On mnie znalazł. Mój Pan, Zbawiciel Jezus Chrystus z Nazaretu. Do końca mych dni chcę tylko z nim żyć. Panie, dziękuję Ci!

Szczecin 2006r.                                                                         Dorota.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych oraz funkcjonalnych.
AKCEPTUJ